Czarne, skołtunione włosy miałam związane w kucyk, a brwi śmiesznie nastroszone. Nienaturalnie jasnoniebieskie oczy wyglądały na zmęczone. Nos miałam lekko odstający. Dolna warga była widocznie większa od górnej, jednak obie były popękane. Krwistoczerwona koszulka upiornie kontrastowała z moją bladą skórą.
Rozejrzałam się po pokoju nie chcąc, aby umknęły mi jakiekolwiek szczegóły. Byłam niemal pewna, że po drugiej stronie lustra stoją zarządcy obozu i mnie obserwują. W górnym kącie pomieszczenia zauważyłam mały głośnik. Podeszłam do drzwi. Były pozbawione klamki. Zaklnęłam cicho. To nie skończy się dobrze.
Zastanawiałam się, czy mnie zabiją. W sumie nie byłaby to najgorsza śmierć.
"Alex Hudson. Zginęła w obronie godności."
Brzmiałoby całkiem nieźle... Tyle, że pewnie moje ciało zostanie spalone, a proch gdzieś rozsypany.
Moje rozmyślenia przerwał głośny trzask z głośnika.
Łoho! Zaraz się zacznie.
- Kogo my tu mamy? - Usłyszałam niski, kobiecy głos. - Alex Hudson. Oczywiście. Dlaczego mnie to nie dziwi?
Na moich ustach pojawił się kpiący uśmieszek.
- Miło panią znowu słyszeć, pani dyrektor - powiedziałam z przekąsem.
- Komu miło, temu miło.
- Jasne. - Dlaczego to ona narzekała, a ja byłam w coraz lepszym nastroju, skoro to mnie mieli zaraz ukatrupić?
- Postąpiłaś niewybaczalnie przewodząc buntowi czerwonych - zaczęła oficjalną przemowę.- Zdajesz sobie sprawę z tego, że wielu strażników trafiło przez was do szpitala z powodu ciężki poparzeń?
- Oczywiście - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy, co chyba jeszcze bardziej ją zdenerwowało.
- I nie masz przez to żadnych wyrzutów sumienia? - Jej głos przesiąknięty był furią, a jednocześnie bezradnością.
- Najmniejszych.
Mogłyśmy ich zabić. Ich wszystkich. Co do jednego. Dziewczyny nawet tego chciały, ale ja im zabroniłam. "Nie będziemy się zniżać do ich poziomu. Nie jesteśmy takie jak oni", powiedziałam. Miałam przeczycie, że niedługo pożałuję tych słów.
- A więc zostaniesz ukarana.
Moje serce zabiło trochę szybciej.
- W jaki sposób, jeśli mogę wiedzieć? - zapytałam, jednocześnie przeklinając się za drżenie głosu.
- Niestety, ostatnio zakazano nam uśmiercania czerwonych, więc nie umrzesz - westchnęła. - Jednak myślę, że twoja kara będzie równie bolesna.
Głośnik trzasnął upiornie, co oznaczało zakończenie transmisji. Za chwilę miałam otrzymać swoją karę.
Wzięłam głęboki oddech. Poprawiłam kucyk, przygładziłam rozczapirzone brwi i pogiętą bluzkę. Może to głupie, ale dzięki tym prostym czynnościom poczułam się trochę pewniej.
Nagle głośnik znowu trzasnął.
Opcje były dwie - albo dyrektorka miała mi coś jeszcze do powiedzenia, albo chcieli mnie ukarać falami.
Gdy usłyszałam okropny szum dochodzące z głośnika, pomyślałam "Wytrzymasz. To tylko twój własny umysł. Jak twój umysł może być twoim wrogiem?"
Najwyraźniej mógł. Po dwudziestu sekundach leżałam już na podłodze skulona w kłębek. Ręce zacisnęłam na głowie. Czułam, jakby mój mózg płonął, i to płomieniami, których nie jestem w stanie opanować. W żołądku miałam zapewne stado wściekłych szerszeni, a w mięśniach zalęgły się gryzące mrówki. Wiłam się na ziemi wrzeszcząc, krzycząc i kopiąc, ale to nic nie dawało. Po chwili nawet tego nie mogłam robić, gdyż moje mięśnie całkowicie zwiotczały. Umierałam. Czułam, że umieram. Za chwilę nastąpi koniec i to wszystko się skończy.
Nagle wszystko ucichło. Szum zniknął.
Po jakiejś minucie, która wydawała się wiecznością, odzyskałam czucie w mięśniach.
Próbowałam wstać, lecz gdy tylko to zrobiłam zwymiotowałam na nieskazitelnie czystą podłogę. Zrezygnowana położyłam się z powrotem na ziemi. Zobaczyłam czarne plamy przed oczami. Straciłam przytomność.
***
Otworzyłam oczy. Wokół mnie wirowały różne rozmazane kształty, których nie byłam w stanie ich rozróżnić.
Pod palcami wyczułam materiał. Leżałam.- Co z nią? - usłyszałam męski głos. Miałam wrażenie, że skądś go znam, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
- Nie jest najlepiej - drugi głos musiał należeć do starszego mężczyzny.
- Przeżyje?
- Och, z pewnością - zapewnił drugi głos. - Ale po takiej dawce fal nie wszystko wróci do normy.
- Rozumiem - pierwszy rozmówca był wyraźnie zaniepokojony.
Umilkli. Zastanawiałam się, co mogły oznaczać słowa "nie wszystko wróci do normy". Pewnie będę częściowo sparaliżowana, albo... stracę swoją moc. Ta myśl mnie przeraziła. Nie mogłam stracić mocy! Byłam dumna z tego, że jestem czerwoną. Jak mogłam nagle stać się... zwykła?!
Gdzieś obok mnie urządzenie zaczęło pibczeć, co jeszcze bardziej mnie zestresowało. A może drugi głos się mylił i jednak umrę? To byłoby lepsze niż życie bez mocy.
Nagle wokół mnie zrobił się wielki chaos.
- Doktorze, co robić? - zapytał ktoś.
- Jest jeszcze za wcześnie. Niech śpi dalej.
Po kilkunastu sekundach odpłynęłam.
***
Gdy obudziłam się po raz drugi była noc. Na stoliku nocnym była włączona lampka. Czułam, że ktoś trzyma mnie za rękę. Zamrugałam, próbując przywrócić obrazowi ostrość.
Na moim łóżku siedział młody chłopak. Brązowe włosy miał rozczochrane,a oczy zamknięte. Drzemał. Nasze palce były luźno splecione.
- Connor? - odezwałam się.
Chłopak otworzył oczy i gwałtownie zamrugał.
-Alex! - Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Puścił moją dłoń i delikatnie mnie przytulił. Pachniał lekami i środkiem do dezynfekcji.
-Alex! - Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Puścił moją dłoń i delikatnie mnie przytulił. Pachniał lekami i środkiem do dezynfekcji.
- C-co się stało? - miałam małe trudności z mówieniem.
- To ty mi lepiej powiedz - Wymierzył we mnie oskarżycielsko palca. - Wiem, że za mną tęskniłaś i bardzo chciałaś się ze mną zobaczyć, ale nie musiałaś wymyślać czegoś takiego. Wystarczyło zwymiotować czy coś, poza tym...
Przewróciłam oczami. Cały Connor. Podczas, gdy on gadał, ja przyjrzałam mu się uważnie. Od naszego ostatniego spotkania urosły mu włosy. Mimo, że był starannie wypielęgnowany, w jego oczach widać było zmęczenie. To niedobrze.
- To ty mi lepiej powiedz - Wymierzył we mnie oskarżycielsko palca. - Wiem, że za mną tęskniłaś i bardzo chciałaś się ze mną zobaczyć, ale nie musiałaś wymyślać czegoś takiego. Wystarczyło zwymiotować czy coś, poza tym...
Przewróciłam oczami. Cały Connor. Podczas, gdy on gadał, ja przyjrzałam mu się uważnie. Od naszego ostatniego spotkania urosły mu włosy. Mimo, że był starannie wypielęgnowany, w jego oczach widać było zmęczenie. To niedobrze.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytał.
Zamrugałam.
Zamrugałam.
-Tak... tak.
- To co przed chwilą powiedziałem?
Zignorowałam jego pytanie i zaczęłam opowiadać:
- Chciałyśmy po prostu dać nauczkę strażnikom. Podpaliłyśmy tylko ich ubrania. Z resztą i tak po pięciu minutach z alarmów przeciwpożarowych trysnęła woda. Gdy już wszystkich ugasili, kazali nam iść do swoich bunkrów, a po pół godzinie przyszli po mnie.
-Widziałem tych strażników -mruknął po chwili. - Nie tylko ich ubranie było przypalone.
- Tylko trochę ich przypaliłyśmy - wzruszyłam ramionami.
- To co przed chwilą powiedziałem?
Zignorowałam jego pytanie i zaczęłam opowiadać:
- Chciałyśmy po prostu dać nauczkę strażnikom. Podpaliłyśmy tylko ich ubrania. Z resztą i tak po pięciu minutach z alarmów przeciwpożarowych trysnęła woda. Gdy już wszystkich ugasili, kazali nam iść do swoich bunkrów, a po pół godzinie przyszli po mnie.
-Widziałem tych strażników -mruknął po chwili. - Nie tylko ich ubranie było przypalone.
- Tylko trochę ich przypaliłyśmy - wzruszyłam ramionami.
Uniósł brwi, a w jego oczach widziałam oskarżenie. Poczułam złość.
- Nic nie wiesz, Connorze Smith! Nic! -wrzeszczałam jak opętana. - Nie wiesz, co oni nam robią! Nie wiesz!
- Nic nie wiesz, Connorze Smith! Nic! -wrzeszczałam jak opętana. - Nie wiesz, co oni nam robią! Nie wiesz!
Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Cała się trzęsłam. Connor bez słowa mnie przytulił.
- Czego nie wiem? - zapytał cicho.
- W jakich okolicznościach tu trafiłam. Dzięki czemu się poznaliśmy.
Czułam, jak delikatnie głaszcze mnie po głowie. Nie kazał opowiadać.Czekał.
- Byłam wtedy na polu, wykopywałam ziemniaki. Wtedy podszedł do mnie strażnik - zadrżałam. - Myślałam, że może chce mnie zbesztać, że za wolno pracuje... Ale on zaczął mnie dotykać, wsadził rękę pod moją koszulkę... - Poczułam jak mięśnie Connora napinają się. - Jego ręka zaczęła płonąć i wtedy uderzył mnie w twarz, łamiąc nos.
Connor był wtedy stażystą-asystentem lekarza i zajął się moim niegroźnym złamaniem. Od tego czasu się przyjaźnimy.
- Teraz ty mi powiedz, co się stało - zażądałam.
- Czego nie wiem? - zapytał cicho.
- W jakich okolicznościach tu trafiłam. Dzięki czemu się poznaliśmy.
Czułam, jak delikatnie głaszcze mnie po głowie. Nie kazał opowiadać.Czekał.
- Byłam wtedy na polu, wykopywałam ziemniaki. Wtedy podszedł do mnie strażnik - zadrżałam. - Myślałam, że może chce mnie zbesztać, że za wolno pracuje... Ale on zaczął mnie dotykać, wsadził rękę pod moją koszulkę... - Poczułam jak mięśnie Connora napinają się. - Jego ręka zaczęła płonąć i wtedy uderzył mnie w twarz, łamiąc nos.
Connor był wtedy stażystą-asystentem lekarza i zajął się moim niegroźnym złamaniem. Od tego czasu się przyjaźnimy.
- Teraz ty mi powiedz, co się stało - zażądałam.
Odsunął się ode mnie i z powrotem usiadł na moim łóżku.
- Fale, którymi cię zaatakowano nie wyrządziły ci prawie żadnej krzywdy, chociaż teoretycznie powinny zrobić z ciebie słabą na umyśle osobę - oznajmił.
- Jak to możliwe? - zapytałam.
- Nie wiem.
Zmarszczyłam brwi.
- Powiedziałeś "prawie żadnej krzywdy" - zauważyłam.
- Tak - westchnął. - Bardzo możliwe, że od czasu do czasu będą cię męczyły uporczywe migreny.
- Jakoś to przeżyję.
Nagle mi się coś przypomniało.
- Wyłączyłeś...? - spojrzałam na wiszącą nade mną małą kamerę.
- Tak, nic się nie martw.
Stał przez chwilę w milczeniu, co było do niego nie podobne.
- Jest coś jeszcze - raczej stwierdziłam niż zapytałam.
- Szykują coś dużego, Alex. Na was i na pomarańczowych. Obawiam się, że to może być wasz koniec.
- Fale, którymi cię zaatakowano nie wyrządziły ci prawie żadnej krzywdy, chociaż teoretycznie powinny zrobić z ciebie słabą na umyśle osobę - oznajmił.
- Jak to możliwe? - zapytałam.
- Nie wiem.
Zmarszczyłam brwi.
- Powiedziałeś "prawie żadnej krzywdy" - zauważyłam.
- Tak - westchnął. - Bardzo możliwe, że od czasu do czasu będą cię męczyły uporczywe migreny.
- Jakoś to przeżyję.
Nagle mi się coś przypomniało.
- Wyłączyłeś...? - spojrzałam na wiszącą nade mną małą kamerę.
- Tak, nic się nie martw.
Stał przez chwilę w milczeniu, co było do niego nie podobne.
- Jest coś jeszcze - raczej stwierdziłam niż zapytałam.
- Szykują coś dużego, Alex. Na was i na pomarańczowych. Obawiam się, że to może być wasz koniec.
~~~
JEST! NARESZCIE! W KOŃCU! UDAŁO SIĘ!
Mam nadzieję, że cieszycie się tak samo jak ja. Może nie jest to najlepszy fragment, jaki napisałam, ale najgorszy też nie jest, so ENJOY IT!
WESOŁYCH ŚWIĄT!
i do zobaczenia w następnym rozdziale ;)
-A.
Mam nadzieję, że cieszycie się tak samo jak ja. Może nie jest to najlepszy fragment, jaki napisałam, ale najgorszy też nie jest, so ENJOY IT!
WESOŁYCH ŚWIĄT!
i do zobaczenia w następnym rozdziale ;)
-A.
Super rozdział ;* , czekam na next ;) . Wesołych Świąt :) .
OdpowiedzUsuń///Informacja.
OdpowiedzUsuń29 listopada zgłosiłaś swojego bloga do Katalogu Opowiadań. Przepraszamy za opóźnienia w aktualizacjach, z powrotem staramy się wrócić do regularności. Jeżeli zgłoszenie nadal jest aktualne proszę umieść odnośnik do katalogu oraz poinformuj nas o tym w komentarzu pod twoim zgłoszeniem. Jeżeli jest nieaktualne to również bylibyśmy wdzięczni za informację. [20.01 zgłoszenie zostanie anulowane].
Pozdrawiam, Imaginacja.
[katalog-opowiadan.blogspot.com]