Siedziałam w wielkiej stołówce, przy wielkim stole, na wielkiej ławie
długości jakichś piętnastu metrów. Wydawać by się mogło, że w tej sali wszystko
jest dużo. Może i tak było, ale dla naszej około stu osobowej grupy dziewcząt
to nie wystarczało. Cisnęliśmy na ławie do granic wytrzymałości, a i tak nie
którzy musieli jeść na stojąco.
Na myśl o tym, że miałam zamiar za kilka chwil rozpętać tutaj piekło, czułam
wzrastający niepokój.
Skończyłam jeść swoją brązową breję (zwaną także obozowym obiadem) i
odsunęłam talerz. Próbowałam ukryć wygłodniałe spojrzenia w stronę pełnych
jedzenia misek innych, ale chyba niezbyt mi to wychodziło, bo Steph podsunęła
mi swój talerz.
- Masz - powiedziała.
- Stephanie... Nie możesz tak cały czas mnie dokarmiać - zaczęłam. - Ty też
musisz.... - zamilkłam widząc wpatrzone we mnie nienawistne oczy jednego ze
strażników. Zacisnęłam pięści.
Jeszcze nie teraz.
- Daj spokój - Szeptała tak cicho, że tylko ja mogłam ją usłyszeć. - Zjadłam
połowę talerza zupy i nie jestem już głodna. A ty chyba nie chcesz, żeby takie
dobre jedzenie się zmarnowało, prawda? - zapytała z sarkazmem.
Spojrzałam na przyjaciółkę. Miała brązowe włosy sięgające jej do pasa, szare
oczy, drobny nosek i wargi, które idealnie do siebie pasowały. Była bardzo
szczupła, nawet jak na obozowiczkę. A ja od jakiegoś czasu zjadałam jej połowę
obiadu...
Spojrzałam sceptycznie na stojącą przede mną breję. Dobre to to nie było,
ale...
Tym razem mój żołądek zaburczał o wiele za głośno. Dziewczyna siedząca
naprzeciw mnie stłumiła chichot.
Dwie minuty później miska przede mną była już pusta, żołądek szczęśliwy,
natomiast sumienie wołało o pomstę do nieba... znowu.
Jednak nie miałam czasu o tym myśleć, gdyż nadeszła godzina 0. Za chwilę
miało się okazać, jak bardzo strażnicy radzą sobie z czerwonymi.
Rozejrzałam się po sali. Widziałam, że inni obozowicze obserwują mnie kątem
oka. Próbowałam nie okazywać zdenerwowania, tym co miałam zaraz zrobić... Co
wszyscy mieliśmy zrobić.
Zawsze wiedziałam, że mam w sobie charyzmę i to coś, co przekonuje do mnie
innych ludzi. Ale nigdy bym nie powiedziała, że tyle osób na to pójdzie. A na
tą akcję zgodzili się wszyscy.
Potrząsnęłam głowa. Przecież o to mi chodziło. Zebrać wszystkich czerwonych
i dać wycisk strażnikom - to był mój plan, moja misja. Musimy im pokazać, że
nas, władających ogniem, nie da się zastraszyć, że będziemy walczyć o wolność
do końca, do ostatniej kropli krwi.
Poczułam czyjąś lodowatą dłoń zaciskającą się na mojej ręce.
- Jeszcze możesz się z tego wycofać, Alex - W oczach Stephanie widziałam
czysty strach. - Wystarczy, że nie dasz znaku. Nikt nie będzie cię winił, jeśli
odpuścisz.
- Nie, Steph - Wyrwałam rękę z jej lodowatego uścisku. - Nie mogę odpuścić.
Nie chcę.
Spuściła głowę.
- Jak wolisz - mruknęła.
Jednak dopadły mnie wątpliwości. A co, jeśli wszyscy zginą? To, że dzięki
tej akcji nie uda nam się uciec było niemal pewne. Chcieliśmy tylko pokazać, że
nadal walczymy. Ale jeśli karą za ten bunt będzie śmierć? Śmierć wszystkich
czerwonych. Sama nie bałam się śmierci, ale co jeśli zginie Stephanie? A gdy
chłopcy usłyszą mój sygnał i zamieszki w dziewczęcej stołówce, to na pewno też
się przyłączą. A co, jeżeli zginie Jon? Nie mogłam sobie pozwolić na utratę
brata i przyjaciółki.
- Steph - odezwałam się. - Jeżeli nie chcesz nie musisz się przyłączać. Może
d...
Nagle poczułam mocne uderzenie w tył głowy. Oszołomiona odwróciłam
się, aby zobaczyć sprawcę.
Przede mną stał około czterdziestoletni zarośnięty strażnik. Na jego twarzy
widniał okrutny uśmieszek.
- Nie gadać! - ryknął mi prosto w twarz.
Nawet się nie spodziewał, jak wiele te słowa będą go kosztować.
Powoli wstałam. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich. W uszach brzmiały mi
słowa, które kiedyś powiedziała mi moja babcia, gdy miałam jakieś dziewięć lat:
"Nikt nie może cię poniżyć bez twojej zgody*".
Zagwizdałam przeciągle. Na ten sygnał wszystkie obozowiczki wstały. Na
twarzy strażnika odmalowało się zdziwienie. Poczułam moc wypełniającą całe moje
ciało.
- Co do...? - Nie zdążył dokończyć pytania. Jego ubranie stanęło w
płomieniach.
~~~~
BA DUM TSS! No i mamy pierwszy rozdział. Jest trochę krótki, ale mam nadzieję, że Was zaciekawił i z chęcią przeczytacie drugi ;)
-A.
*słowa Eleonory Roosevelt
Blog fajnie się zapowiada :) . Mam nadzieje, że niedługo będzie następny rozdział ;) .
OdpowiedzUsuńRozdział powinien pojawić się w przyszłym tygodniu ;)
UsuńHej. Zapraszam na NOWY spis fanfictionhttp://kraina-fanfiction.blogspot.com/ ! Mam nadzieję, że wpadniesz! <3
OdpowiedzUsuń